Sprawiedliwa Odra oddaje nam ziemię.
Do końca maja miał być gotowy wykaz gruntów, które Republika Czeska odda Polsce w ramach tzw. długu terytorialnego. Chodzi o ponad 368 hektarów ziemie stracone na rzecz sąsiada w 1958 roku w ramach socjalistycznego "prostowania granic". Żaden dokument jednak nie powstał. To, czego nie zrobili urzędnicy, próbuje naprawić rzeka Odra.
Zgodnie z międzynarodową umową granica obu państw przebiega środkiem rzeki. Jednak Odra ciągle się cofa. W ciągu dziesięciu lat zabrała już Czechom prawie 7 hektarów ziemi - łąk, pól i ugorów. Władze obu państw nie robią z tego afery i pozwalają rzece na swobodę.
- Mamy zdjęcia wykonane z samolotu. Odra cały czas zmienia swoje koryto i zabiera Czechom ziemię. Jeszcze parę lat temu płynęła kilkadziesiąt metrów dalej - mówi Tomasz Kasza, podinspektor referatu środowiska w urzędzie gminy Krzyżanowice, pokazując na mapie stare koryto rzeki w Chałupkach.
Mieszkańcy przygranicznej miejscowości nie potrzebują wykonanych z lotu ptaka dowodów na to, że wielka rzeka kaprysi. Doskonale pamiętają, jak mieszkańcy sąsiedniego Zabełkowa chodzili jeszcze na niedzielną mszę do Godowa. Potem Odra odcięła im drogę. - Jeszcze po wojnie gospodarze z Czech przychodzili tu, na swoje łąki, po siano. Dziś to już polskie pola - mówi Rudolf Drobny, mieszkaniec Zabełkowa.
Miejscowi obserwują nurt i mawiają że "Odra to mądra rzeka i wie co robi". - Im zabiera i nam daje, jak ta oliwa sprawiedliwa - mówi pan Józef patrząc na pola, od których ciągle odsuwa się rzeka. Niektórzy gospodarze wolą jednak nie czekać aż Odra zmieni zdanie i chętnie sprzedają ziemię w jej okolicy.
- Dzięki pozarządowej organizacji World Wildlife Fund z Wrocławia otrzymaliśmy kilkadziesiąt tysięcy złotych na wykupy ziemi, która leży w strefie zalewowej. Tak jak ekolodzy chcemy, by rzeka miała swobodę - mówi Leonard Fulneczek, wójt Krzyżanowic.
Objęte ochroną prawną cztery lata temu przez wojewodę śląskiego meandry rzeki Odry są fenomenem na skalę europejską. Niewiele dużych rzek Starego Kontynentu może robić sobie co chce.
Na szczęście Polacy i Czesi patrzą na jej kaprysy łaskawym okiem.
Umowa zawarta w 1995 roku w Pradze między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Czeską mówi o tzw. ruchomej granicy, która przebiega "w środku" rzeki i którą natura reguluje sama. - Tylko w przypadku znacznej naturalnej zmiany położenia koryta granicznego rzeki, strony mogą ustalić inny jej przebieg - mówi pułkownik Wojciech Lechowski, rzecznik Komendy Głównej Straży Granicznej w Warszawie, przyznając że w okolicach Chałupek Odra "mocno nabroiła". Podczas powodzi w 1997 roku doszło do przerwania meandra i rzeka urwała trochę jednym i drugim, jednak więcej na korzyść Polski.
- W związku z tym, że sytuacja na tym odcinku rzeki jest dość dynamiczna, Stała Polsko-Czeska Komisja Graniczna postanowiła wstępnie pozostawić dotychczasowy przebieg granicy państwowej - mówi Lechowski. - Ostateczną decyzję w tej sprawie komisja podejmie po stabilizacji nowego koryta rzeki i po konsultacji tego z właściwymi organami gospodarki wodnej obu państw.
Gdyby decyzję podjęto dziś, Czesi straciliby ponad 6,5 ha.
- Co dziesięć lat wspólnie z Czechami dokonujemy pomiarów. Z doświadczenia wiemy, że naturalne zmiany koryta wzajemnie się bilansują - dodaje pułkownik.
W tej sytuacji trudno liczyć na to, że Odra wyręczy urzędników i znajdzie ponad 368 hektarów ziemi dla Polski.
- Nie ma szans na to, że rzeka aż tyle się ugnie. Poza tym daje i odbiera, i sprawy długu terytorialnego nie załatwi. Chociaż rzeczywiście w przeszłości zastanawiano się czy choć kilku hektarów w ten sposób nie można by było oddać - mówi Peter Kubera z ambasady Republiki Czeskiej w Warszawie. Kubera przyznaje, że z Pragi nie dotarły jeszcze żadne informacje na temat wykazu gruntów do oddania. - Kilka miesięcy temu nasz premier zapowiadał, że dokumenty będą gotowe w połowie roku. Być może to kwestia najbliższych tygodni - dodaje.<www.opole.naszemiasto.pl>
ostatnia zmiana: 2008-05-26