Koniec z nepotyzmem na uczelniach

Dział: Opole

Koniec z zatrudnianiem krewnych przez kierowników jednostek naukowych - tego chce minister szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka. - To bardzo dobry pomysł - mówi rektor politechniki prof. Jerzy Skubis. Rektor uniwersytetu prof. Krystyna Czaja uważa na razie dyskusję o tym za przedwczesną.

"Pomiędzy nauczycielem akademickim i zatrudnionym w tej samej uczelni jego małżonkiem, krewnym lub powinowatym do drugiego stopnia włącznie oraz z osobą pozostającą w stosunku przysposobienia, opieki lub kurateli nie może powstać stosunek bezpośredniej podległości służbowej" - czytamy w projekcie nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym, nad którym trwają prace w Sejmie.

I dlatego dla rektor Uniwersytetu Opolskiego dyskusja o tym jest na razie przedwczesna. - Poczekajmy, aż nowe prawo włącznie z klauzulą, o której mówimy, zostanie wprowadzone w życie. A kiedy już tak się stanie, polecę kadrom dokładne przejrzenie stanu zatrudnionych nauczycieli akademickich pod kątem właśnie podległości służbowej, gdy chodzi o krewnych - mówi. - Każdy przypadek zostanie indywidualnie rozpatrzony. Jestem legalistką i prawo na uczelni musi być przestrzegane. Jeśli będzie trzeba, podejmiemy odpowiednie decyzje, np. o przeniesieniu kogoś do innej jednostki, innej katedry, co jednak nie wykluczy np. dalszej wspólnej pracy naukowej. Bo praca nad wspólnym projektem nie ma nic wspólnego z podległością służbową.

Prof. Czaja dodaje, że na uniwersytecie jest kilka przypadków bezpośredniej podległości służbowej w rodzinie. - Jeśli ustawa wejdzie w życie, przeanalizujemy je - powtarza.

Nie chce na razie operować nazwiskami, twierdząc, że to przedwczesne.

Ze strony internetowej uczelni można się jednak dowiedzieć, że w Katedrze Inżynierii Procesowej (na Wydziale Przyrodniczo-Technicznym) kierowanej przez prof. Stanisława Gajdę pracuje dr Jerzy Gajda - jak ustaliliśmy - brat profesora.

Z kolei kierownikiem Katedry Biosystematyki jest prof. Jerzy Lis, w katedrze zatrudniona jest natomiast dr Barbara Lis.

Szefem Katedry Chemii Nieorganicznej jest dr hab. Krzysztof Kurzak, w katedrze pracuje także prof. Barbara Kurzak. Zakładem biochemii kieruje dr Hubert Wojtasek, a pracuje tam dr inż. Bożena Frąckowiak-Wojtasek.

Są także inne przykłady pracy członków tej samej rodziny na UO. Kilkakrotnie w wyszukiwarce pojawia się np. nazwisko Gawdzik - dwie osoby o tym nazwisku pracują w Katedrze Inżynierii Procesowej na Wydziale Przyrodniczo-Technicznym. Jedna z nich - prof. Andrzej Gawdzik - jest jego dziekanem.

Przez długie lata związana z UO nauczycielka akademicka wspomina, że ów stosunek bezpośredniej podległości służbowej członków jednej rodziny to na uczelni raczej sporadyczne przypadki. Dodaje jednak, że bardziej leżałby jej na sercu inny problem - pomocy w załatwianiu pracy na zasadzie "krewnym i znajomym królika". - No, ale tego to już żadna ustawa nie ureguluje - mówi. - To po prostu kwestia przyzwoitości i etyki tego, który poleca, i tego, który zatrudnia - kwituje.

Profesorowi Skubisowi, rektorowi Politechniki Opolskiej, planowany zapis bardzo się podoba. - Jeśli chodzi o bezpośrednią podległość służbową członków jednej rodziny, to sprawa jest oczywista: nie powinno tak być - mówi. - Nie dalej jak w zeszłym roku miałem taki przypadek: pewna osoba chciała zatrudnić się w katedrze prowadzonej przez kogoś jej bliskiego. Odmówiłem, choć prawo tego nie zakazywało. Uznałem jednak, że tak będzie lepiej dla zachowania zdrowych zasad na uczelni.

Prof. Skubis dodaje, że na politechnice jest kilka małżeństw, które zawarte zostały np. już podczas pracy w jednej jednostce. - To są najczęściej współpracownicy, jednak może się zdarzyć, że jedno z nich awansuje, a wtedy konieczne będą pewne decyzje - o przeniesieniu czy odejściu. Ale o tym pomyślimy, gdy już dojdzie do takiej sytuacji - mówi. - Mamy też przypadki pracy osób bliskich na równorzędnych stanowiskach, ale nie ma tam podległości służbowej. Choćby dr Wilhelm Jan Tic, autor pomysłu na ekologiczny rozpuszczalnik do farb i lakierów, pracuje w jednym zespole badawczym ze swoją małżonką, osiągając świetne rezultaty. Jest też dwóch panów Stanisławskich, ale pracują w innych katedrach.

Dr inż. Wilhelm Jan Tic nie rozumie potrzeby wprowadzenia zapisu o nepotyzmie. - Takie ograniczenia nie mają sensu - mówi. - Ustawodawca powinien zadbać o odpowiednie warunki do prowadzenia badań naukowych, a nie próbować decydować o tym, kto z kim ma pracować. Jeśli ludzie się dobrze dobierają i dobrze dzielą robotę, to przecież wszystko jest w porządku. Najważniejsze są wyniki pracy. Co z tego, że będę miał w zespole osobę obcą, która nic nie potrafi, a pozbędę się bliskiej, a kompetentnej? Przecież nie o to chodzi w badaniach naukowych, bo tu ważne są umiejętności merytoryczne - podsumowuje.

Prof. Skubis uważa, że klauzula o nepotyzmie wprowadzona została do nowej ustawy przede wszystkim z powodu - jak to określił - "dziedziczenia katedr", co ma często miejsce na uczelniach medycznych czy w zawodach prawniczych, kontynuowanych z pokolenia na pokolenie. - Byłoby dobrze, gdyby ta kwestia została ustawowo uregulowana - mówi.

Źródło: Gazeta Wyborcza Opole


ostatnia zmiana: 2010-12-31
Komentarze
Polityka Prywatności