Groby około 20 ofiar II wojny światowej leżą na skraju lasu, kilka kilometrów od poniemieckiego lotniska.
Runo leśne zakrywało ślady ofiar wojny przez dziesiątki lat. Na miejscu pochówku, poukładano z kamieni nagrobki. Dawniej stały tam też krzyże, do których przybito tabliczki identyfikacyjne.
- Tutaj stało ze 20 takich krzyży. Niektóre miały przybite po dwie
lub trzy tabliczki. Ten cmentarz mógł mieć z 10 na 5 metrów - opowiada
Franciszek Solak, który wskazał to miejsce prokuratorowi z IPN. -
Ludzie stawiali tu znicze. Jak po wojnie tu chodziłem gdy byłem mały,
to jeszcze wszystko stało. Ale już od pięćdziesięciu lat nic nie ma, to
się poprzewracało.
Na razie jednak nie wiadomo, kim mogły być ofiary wojennej zawieruchy. Prokurator Piotr Nalepa szuka na Opolszczyźnie mogił, w których leżą partyzanci z oddziału "Bartka", który walczył na Żywiecczyźnie. W 1946 r. zostali oni podstępem wywiezieni przez UB na Opolszczyznę, a tu wymordowani. Do dziś nie znaleziono żadnego z masowych grobów, w których spoczywa ok. 180 młodych mężczyzn, którzy sprzeciwiali się wprowadzeniu w Polsce komunizmu.
W minionym tygodniu, prokurator z IPN przeszukiwał okolice poniemieckiego lotniska w Starym Grodkowie. Właśnie wtedy natrafił na cmentarzyk w lesie. Dzisiaj jednak nie sposób określić kogo skrywa ziemia. Najprawdopodobniej mogą to być jeńcy wojenni. Wskazuje na to tabliczka identyfikacyjna.
W pracy wykorzystywano wykrywacze metalu. Kopać w ziemi pomagali saperzy z Gliwic. Wiercąc w ziemi świdrem geologicznym udało się natknąć na kości.
- Nie wykluczamy, że to jeńcy z obozu w Łambinowicach. Na 100 procent będzie to można potwierdzić dopiero po przeprowadzeniu dokładnej identyfikacji tych osób - powiedział nam prokurator Piotr Nalepa.
- Nie wiem kto tu może spoczywać - mówi mieszkający w pobliżu Franciszek Solak. - Nawet nie wiem, czy oni zostali zabici czy zmarli w trakcie pracy.
Naturalne skojarzenie nakazuje podejrzewać, że w odnalezionych grobach mogą spoczywać jeńcy z obozu w Łambinowicach. Nie musi to być jednak dobry trop. Sceptycznie wobec tej wersji nastawiony jest Edmund Nowak, dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach.
- Jestem zainteresowany wyjaśnieniem tej sytuacji, ale na razie nie przesądzałbym nawet, że to są jeńcy - powiedział "Gazecie Opolskiej". - Tą blaszkę trzeba najpierw zbadać. Różne obozy miały różne blaszki.
Blaszki identyfikacyjne jeńców z Łambinowic mają napisy "Stalag 8 B" lub "344" lub też "8F318" (takie numery mieli jeńcy radzieccy)...
Na znalezionej blaszce jest cyfra "3", a pod nim numer jeńca. "Trójkę" - jak informuje Edmund Nowak - miał np. obóz w Żaganiu.
Wiosną trzeba będzie dokonać ekshumacji. Wówczas najprawdopodobniej zostaną odnalezione kolejne tabliczki. Na ich podstawie być może uda się ustalić kim są spoczywające tam osoby. Następnie szczątki będzie można przenieść na odpowiedni cmentarz. Jeśli okaże się, że są to żołnierze Wehrmachtu, to trafią oni na nekropolię pod Wrocławiem.
Dyrektor Nowak zaznacza, że w tych okolicach wielu więźniów było zatrudnianych do budowy autostrady. %07- Za mojej kadencji nie spotkałem się z tym by poza cmentarzem, w jednym miejscu pochowano tylu jeńców - powiedział nam Edmund Nowak. - Zazwyczaj są to pojedyncze groby.
Prokurator Piotr Nalepa w trakcie poszukiwań partyzantów z oddziału "Bartka" natrafił na kości ofiar wojny, choć nie są to szczątki tych, których szukał. Nie traci jednak nadziei, że znajdzie masowe mogiły żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z Żywiecczyzny.
We wrześniu 1946 r., w kilku turach, ok. 180 młodych mężczyzn przewieziono na Opolszczyznę. Część z nich zginęła w miejscowości Barut na granicy województw opolskiego i śląskiego. Kilka mogił najprawdopodobniej znajduje się w okolicach poniemieckiego lotniska w Starym Grodkowie i koło Łambinowic.
W jednym z tych miejsc partyzanci mieli zostać upojeni wódką, do której wstrzyknięto środek odurzający. Później zostali rozbrojeni, %07rozebrani i zamordowani. Akcję organizowało UB, a zabójstwa mieli dokonać NKWD. Ciała wrzucono do grobu. Razem z nimi spoczęły tam nieśmiertelniki niemieckich żołnierzy (by uniemożliwić ich identyfikację).
Na początku lat dziewięćdziesiątych, przełamał się były funkcjonariusz UB (który asystował przy mordzie) i opowiedział o wszystkim. Teraz IPN próbuje znaleźć miejsca, które wskazał przed śmiercią funkcjonariusz.
Prokurator Piotr Nalepa nie traci jednak nadziei i będzie szukał dalej.