26 października 2012 (piątek), godz. 20:00
Ania Rusowicz
Ania Rusowicz 26.10.2012 Start 20:00 Sala Kameralna; Bilety: 25 PLN (przedsprzedaż), 35 PLN (W dniu koncertu). Narodowe Centrum Polskiej Piosenki.
„Gdyby czyjekolwiek losy zależały ode mnie, to ja bym zajął się Anią
natychmiast, gdyż, co najmniej połowa problemu z odkryciem nowej gwiazdy
sceny poprockowej jest w jej wypadku załatwiona przez naturę: głos,
uroda i poczucie humoru. To są rzeczy w uzbrojeniu tej dziewczyny gotowe
do użycia natychmiast. I one składają się na talent, który wyczuwam
nosem na kilkaset kilometrów” - powiedział Zbigniew Hołdys, jeden z
wielbicieli talentu Ani Rusowicz.
Wytrawny odbiorca od razu odkryje, że Ania nie szuka komercji. Jest
obecnie jedyną polską wokalistką, śpiewającą prawdziwy big-bit. Jednak
droga do tego była wyboista i wiodła przez różnorodne stylistycznie
ścieżki muzyczne. W latach 2005-2007 współtworzyła zespół Dezire
(nominacja do Fryderyków w kategorii hip-hop/r&b za album „Pięć
Smaków”). Kolejne lata poświęciła studiowaniu psychologii i tworzeniu
własnych kompozycji, co zaowocowało powstaniem zespołu IKA, którego Ania
jest współzałożycielką wraz z mężem, perkusistą Hubertem Gasiulem
(m.in. Wilki). Zaśpiewała także w duecie z zespołem Czarno-Czarni w
piosence „Kwiat nienawiści”. W 2011 roku pojawiła się na festiwalu w
Opolu z recitalem poświęconym pamięci swojej zmarłej przed 20 lat mamy,
Ady Rusowicz i natychmiast zachwyciła opolską publiczność. Pierwsza
solowa płyta „Mój Big-Bit”, nad którą pracowała przez kilka miesięcy
składa się z dwunastu piosenek. Sześć z nich pochodzi z repertuaru Ady
Rusowicz wykonywanych z zespołem Niebiesko-Czarni na przełomie lat 60’ i
70’. Pozostałe sześć utworów to autorskie dzieło Ani. W ten sposób
udowodniła, że posiada najbardziej bigbitowe korzenie w kraju. Doskonale
czuje ten styl, komponuje, pisze teksty piosenek, które zapadają w
pamięć po pierwszym odsłuchaniu. „Ania to żywa skamielina, cała jest
big-bitem” - mówią koledzy z zespołu. Płyta jest stylistycznie spójna z
moją osobowością, o wszystkim zdecydowały geny – mówi Ania. Nawiązuje
do lat 60’ i 70’ czyli okresu, w którym kreowała się muzyka stricte
rozrywkowa. Zarówno w Polsce – big-bit to przecież nazwa wymyślona przez
menedżera Niebiesko-Czarnych, ponieważ określenie „muzyka rockowa” nie
odpowiadało ówczesnym władzom politycznym, jako zbyt silnie powiązane z
kulturą zachodnia, jak i na świecie, gdzie w tym czasie królowali The
Beatles. Płyta jest silnym nawiązaniem do bardzo naturalnego okresu w
dziejach muzyki, czego dowodem są vintage’owe brzmienia, brak
elektroniki czy surowe wokale, a jednocześnie odpowiada na potrzeby
współczesnych artystycznych poszukiwań w trendach na całym świecie,
przejawiających się w modzie, kulturze, kosmetyce czy wystrojach wnętrz i
przede wszystkim muzyce. Powstaje wiele kapel korzystających z brzmień z
tamtego okresu np.: Tame Impala, Black Keys, The Jonestone Massacre,
cała kultura modsów w Wielkiej Brytanii, a zespoły już dawno istniejące,
jak Foo Figters przyjmują look a la lata 60-te. Co tu zresztą dużo
mówić, sama Amy Winehouse promowała taki właśnie muzyczny trend.
A jak jest w Polsce? Jaka jest gwarancja, że płyta nie będzie trącić
myszką i pachnieć naftaliną? Przeboje Czerwonych Gitar,
Niebiesko-Czarnych czy Czesława Niemena zna każdy. W czym tkwi więc
sekret Ani? W numerach skomponowanych specjalnie na płytę, w nowych
aranżacjach, a także w młodych umysłach ludzi, tworzących płytę z
muzyką, której słuchali ich rodzice na wakacjach pod gruszą. W
nagraniach płyty udział wzięli: Kuba Galiński, Robert Cichy, Hubert
Gasiul i Michał Burzymowski, niezwykle utalentowani i kreatywni muzycy.
Produkcją płyty wspólnie z Anią zajął się Kuba Galiński. „Mój Big-Bit”
to idealny środek teleportujący w czasie – dla młodych do krainy
dzieciństwa, dla starszej publiczności do pierwszych muzycznych
sentymentów. A czym ta płyta jest dla samej Ani Rusowicz? „Połowa
piosenek to moje kompozycje i teksty, a sześć stanowią utwory mamy, z
których większość skomponował dla niej Czesław Niemen, gdy jeszcze byli
narzeczeństwem. Nie odtwarzam ich, nie robię z nich coverów, ale próbuję
połączyć tamte czasy z czymś nowoczesnym. To hołd złożony mamie. Wiem,
że odkryłam swoją drogę, choć przez całe lata próbowałam na siłę od niej
uciec. Ale prawda jest ukryta w tym, co dostałam od mamy, w genach,
głosie, podobnej wrażliwości. Ja to mam. Płyta nie jest jednak
nostalgiczna, bo sięgnęłam po utwory raczej bigbitowo-imprezowe. Czy
jestem artystką? Płyta pokaże. Z pełną dumą mogę jednak powiedzieć –
Jestem córką swojej mamy! Cieszę się, że w końcu to z siebie wyjęłam.
Czuję się silna. Mój pociąg ruszył i tak prędko się nie zatrzyma”.
26 kwietnia br. podczas gali Fryderyk 2012, Ania została uhonorowana aż
czterema statuetkami w kategoriach: Wokalistka Roku, Płyta Roku Pop,
Produkcja Muzyczna Roku (wspólnie z Kubą Galińskim) oraz Debiut Roku!
opublikowano: 2012-10-08